Wywiad z ekspertem | Finansowanie związków musi być przejrzyste

11.12.2014
Wywiad z ekspertem PKF (Ewa Jakubczyk-Cały - Partner Zarządzający, Biegły Rewident), został opublikowany 10 grudnia 2014r. na portalu wnp.pl.

W poprzednim systemie funkcjonowało coś takiego jak komitety robotnicze. Posiadały one bardzo duże uprawnienia i były podwieszone pod organizację partyjną. Mam wrażenie, że dziś nieraz mylone są przepisy o związkach zawodowych z zasadami, według których funkcjonowały kiedyś te struktury - ocenia Ewa Jakubczyk-Cały, prezes zarządu PKF Consult.

Czy widzi Pani potrzebę jakichś pilnych zmian zasad, na których funkcjonują związki zawodowe w Polsce?

- Przede wszystkim musimy zwiększyć transparentność finansową organizacji związkowych. Absolutnie nie chcę umniejszać roli, jaką mają do odegrania związki zawodowe i widzę potrzebę ich funkcjonowania, jednak konieczna jest większa przejrzystość ich finansowania.

Dziś trudno powiedzieć, że z taką transparentnością w ogóle mamy do czynienia. Związkowcy rozliczają się z wydatków właściwie jedynie we własnym gronie. Skoro więc są finansowani przez firmy, w których działają, a jednoznacznie nie musza ujawniać, ile tak naprawdę pieniędzy dostają, to łatwo o sformułowanie zarzutu, że zarządy wielu firm kupują ich przychylność. To nie jest zdrowa sytuacja, bo związkowcy powinni działać przede wszystkim na rzecz dobrych warunków pracy w firmie, bez względu na to, jakie środki otrzymują na swoją działalność.

Pamiętajmy, że zgodnie z przepisami, zakład pracy nie tylko finansuje wynagrodzenia działaczy związkowych, ale również sprzęt i środki wykorzystywane w ich działalności. Dlatego mamy tak wiele samochodów w organizacjach związkowych, niejednokrotnie z zatrudnionymi do ich obsługi kierowcami.

Jak taka transparentność finansowa miałaby wyglądać w praktyce?

Dobrze jest porównać sytuację związkowców do wymogów, jakie stawia się zarządom spółek. Polskie przepisy wymagają na przykład, by w sprawozdaniu z działalności podawać wynagrodzenia każdego członka zarządu z osobna. Należy przedstawić pełne wynagrodzenia, zaciągnięte pożyczki i jakiekolwiek transakcje i profity, które mogą być związane ze spółką.

Tego jasno wymagają przepisy prawa. W przypadku organizacji związkowych takich obowiązków nie ma i należy to zmienić.

To chyba nie jest dla pana nic dziwnego, że te wszystkie autokary, które jadą do Warszawy są często finansowane przez przedsiębiorstwa.

Postuluje Pani, by takie same zasady dotyczyły członków zarządu i kierownictwa związków?

- Nie, to już jest za dużo powiedziane. Po prostu w sprawozdaniach finansowych spółek powinna być dodatkowa pozycja dotycząca związków zawodowych działających w firmie. Pokazywałaby ona koszty ponoszone na rzecz związków zawodowych z podziałem na wynagrodzeni, wyposażenie i całokształt kosztów, które poniosło przedsiębiorstwo w związku z funkcjonowaniem związków zawodowych.

Oczywiście związki zawodowe prowadzą takie rachunki, ale przedstawiają je jedynie na własnych wewnętrznych spotkaniach. Tymczasem byłoby bardzo ciekawym dla otoczenia, ile kosztuje utrzymanie związków w jakiejś kopalni czy np. w KGHM oraz jaka jest struktura finansowania, czyli ile wydatków związku zawodowego jest pokryte ze składek członków, a ile z innych środków

Uważa Pani, że taka pozycja w sprawozdaniu rzeczywiście ograniczyłaby skalę kupowania przychylności związkowców przez zarządy?

- Tak, w moim przekonaniu to zaradziłoby tej sytuacji.

Na pewno wyszczególnienie wydatków firmy na związki zawodowe byłoby bardzo istotne z punktu widzenia inwestorów i rad nadzorczych. Dałoby to im wgląd w koszty, jakie ponosi firma w celu utrzymania stabilnych relacji pracowniczych. Bo oczywiście są sytuacje, w których ład pracowniczy trzeba wymóc za pomocą pieniędzy. Ważne jednak, by była nad tym jakaś kontrola i by nie było to regułą, żeby nie działo się z automatu.

Zadziałałby tu jeszcze drugi istotny element, a mianowicie presja ze trony mediów. Bo dziś często mówią o pracodawcach niemal jak o jakichś obrzydliwych burżujach, którzy wyłącznie łamią prawa pracownicze. Brakuje innego oglądu sytuacji. Na pewno zmienić mogłyby to informację o kosztach, jakie ponoszą firmy na działalność związków zawodowych, zwłaszcza że są przypadki, w których idą one nawet w miliony złotych. To działałoby na wyobraźnię i zyskiwało rozgłos w społeczeństwie.

Mówi Pani, że inwestorzy i rady nadzorcze wymuszałyby na zarządach racjonalność wydatków na związki zawodowe. Tyle że organizacje te działają przede wszystkim w firmach państwowych, gdzie nadzór właścicielski nie zawsze kieruje się rachunkiem stricte ekonomicznym.

- Tak, ale informacja medialna spowodowałaby zwracałaby uwagę społeczeństwa. Pojawiłby się element presji społecznej, który wymuszałby zmianę podejścia do finansowania związków.

Opór materii jest jednak w tej kwestii bardzo duży.

- Wcale się temu nie dziwię, bo nikt nie chce przecież, by było mu gorzej, by musiał wykazać się większa przejrzystością i dyscypliną. Niemniej trzeba starać się ten opór przełamać?

To trochę tak jak na przykład z deputatami węglowymi. Rozumiem sens ich funkcjonowania w czasach zaraz po wojnie, gdy wszystkiego brakowało. Kopalnia miała pod dostatkiem węgla, który był dla pracowników cenny, bo zdecydowana większość z nich posiadała w domach piece węglowe. Ale dlaczego świadczenie to zostało zamienione na pieniądze? Dlaczego po prostu nie podnieść wynagrodzeń, zamiast utrzymywać takie dziwne relikty przyszłości? To jest niezrozumiałe i trzeba to zmienić.

Podsumowując, jak możemy ocenić działalność związków zawodowych w Polsce w 25 lat po transformacji ustrojowej?

- Związki są absolutnie potrzebne - co do tego nie mam wątpliwości. Powinny jednak w większym zakresie skupić się na warunkach pracy, a w mniejszym na warunkach biznesowych.

Kapitał jest sprawą inwestorów, a nie pracowników. Żądanie, by pracownicy otrzymywali nagrody z zysku, czyli dywidendę, jest zupełnie irracjonalne. A przecież takie żądania są czasem podnoszone.

Należy rozróżniać kategorie inwestora i pracownika. Ten pierwszy powinien wiedzieć na co idą jego pieniądze. Za to pracownik ma dostawać adekwatne wynagrodzenie za pracę i mieć do niej godziwe warunki.

I nie ma znaczenia, czy inwestorem jest kapitał prywatny czy Skarb Państwa. Obydwaj mają takie samo prawo do rozporządzania zyskami i pracownikom nic do tego.

Chce więc Pani ograniczenia zakresu zainteresowań ze strony związków zawodowych?

- W poprzednim systemie funkcjonowało coś takiego jak komitety robotnicze. Posiadały one bardzo duże uprawnienia i były podwieszone pod organizację partyjną. Mam wrażenie, że dziś nieraz mylone są przepisy o związkach zawodowych z zasadami, według których funkcjonowały kiedyś te struktury.

Związek zawodowy powinien skupić się na ochronie pracowników, ale nie według zasady, że chronię każdego, bez względu na okoliczności. Wszystko to powinno w większym stopniu opierać się na wartościach.

Wartością jest etyka. Wartością jest praca. Wreszcie jest nią godność. I je powinno się chronić. Za to wartością na pewno nie jest ochrona złego pracownika. Tego nie powinno się robić.

Związki zawodowe powinny więc chronić wartości, a nie ludzi którzy tych wartości nie zachowują. Oni powinni wiedzieć, że za takie zachowania poniosą odpowiednie sankcje.

Skontaktuj się z nami
Anna Urbańska-Albero
Anna Urbańska-Albero
Dyrektor Centrum Wsparcia Rozwoju Biznesu +48 605 624 201

PKF News

Aktualności, alerty i wydarzenia - przydatne informacje z ostatniej chwili.

Wypełnienie pola oznacza wyrażenie zgody na otrzymywanie komunikacji marketingowej. Administratorem danych jest PKF Consult Sp. z o.o. Sp. k. ... więcej

Dziękujemy za zaufanie! Twój adres został zapisany w naszej bazie danych.